To dwa tygodnie od momentu agresji zbrojnej Federacji Rosyjskiej na terytorium Ukrainy, a już znalazło to odbicie na sytuacji rynku nieruchomości, który jest jak papierek lakmusowy tego, co dzieje się za naszą wschodnią granicą. Sytuacja w Ukrainie zmusza ludzi do migracji. Bardzo duża część mieszkań w tym czasie zniknęła z rynku najmu, sprzedaż nieco wyhamowała, a budownictwo musi się zmierzyć z gwałtownym odpływem pracowników z Ukrainy, kryzysem walutowo – surowcowym i kolejną podwyżką stóp procentowych, co oczywiście bezpośrednio wpłynie na podwyższenie cen nieruchomości. Jak poradzi sobie rynek nieruchomości w tym trudnym czasie prognozuje Katarzyna Tworska, dyrektor zarządzająca redNet 24, firmy specjalizującej się w sprzedaży mieszkań deweloperskich.
– Do Polski na ten moment przybyło 1 mln 330 tys. uchodźców z Ukrainy, a będzie ich więcej. Każdy z nich potrzebuje dachu nad głową. Polacy otworzyli swoje serca, ale możliwości gdzieś się kończą, dlatego popyt na mieszkania za kilka miesięcy będzie bardzo duży, a nieco wcześniej do góry pójdą stawki najmu – zauważa Katarzyna Tworska
Potrzebne mieszkania na już. Powód – wojna w Ukrainie
Ciężko oszacować ilu przekraczających naszą granicę uchodźców, traktuje Polskę, jako przystanek, a ilu chce zostać na dłużej i pracować. Trudno się spodziewać, że będzie ich stać na zakup mieszkania, nawet, jeśli zaczną zarabiać w Polsce, to zebranie wkładu własnego i osiągnięcie i tak już wysokiej zdolności kredytowej może okazać się niezwykle trudne. Dlatego wiadomo już teraz, że to rynek wtórny przez jakiś czas będzie miał duże znaczenie, a z rynku pierwotnego będą znikać gotowe mieszkania, na które zakup zdecydują się inwestorzy i firmy zajmujące się wynajmem.
– Ceny mieszkań zarówno nowych jak i używanych, utrzymają dotychczasową tendencję wzrostową. W tej chwili potrzebne są mieszkania „od zaraz”. Te na rynku wtórnym, szybko się skończą, dlatego większe znaczenie przez najbliższy czas będą mieć Fundusze PRS, kupujące mieszkania od dewelopera na tzw. najem instytucjonalny. W pierwszej kolejności zakup dotyczyć będzie mieszkań już gotowych, a w przyszłości inwestycji, które dopiero się budują. Dla uchodźców taka forma wynajmu będzie o tyle bezpieczniejsza, że prywatny właściciel może nagle zmienić zdanie i wypowiedzieć umowę z dnia na dzień, a fundusz już nie, ale to również powoduję podnoszenie stawek i dyktowanie cen na rynku. – podkreśla Katarzyna Tworska
Rosną koszty budowy, będą rosnąć ceny mieszkań
Ze względu na sankcje nałożone na Rosję, tamtejszy bank centralny na koniec lutego podwyższył główną stopę procentową z 9,5 do 20 proc. miało to na celu ochronienie rubla. Również nasz bank centralny z tych samych powodów zdecydował się na podwyżkę o 0,75 punktów bazowych z poziomu 2,75 do 3,50 proc., która dziś wchodzi w życie. Sytuacja w Ukrainie ma bezpośrednie przełożenie na ceny materiałów budowlanych i surowców w Polsce. Brak pracowników zza wschodniej granicy, także mocno podniesie koszty budowy nowych inwestycji. Żeby je wyrównać deweloperzy będą zmuszeni podnosić ceny za swoje nieruchomości.
– Ciężko na ten moment oszacować jak dużych podwyżek można się spodziewać, ponieważ sytuacja jest dynamiczna. Niewątpliwie deweloperzy nie mają miejsca na obniżkę cen ze względu na rosnące koszty. Kurs złotego i rosnące stopy procentowe wpływają bezpośrednio na zdolności kredytowe kupujących i na spłatę comiesięcznych rat tych już zaciągniętych. Natomiast jak zachowa się rynek będzie można powiedzieć za kilka miesięcy, teraz za wcześnie na jakieś konkretne diagnozy. Nawet, jeśli w ciągu ostatnich dwóch tygodni spadła liczba wnioskujących o kredyty mieszkaniowe, nie oznacza to już tendencji spadkowej na przyszłość. Ludzie reagują emocjonalnie, co zrozumiałe, jednak wszyscy mamy świadomość, że każdy potrzebuje do swojej egzystencji dachu nad głową i zakup nieruchomości jest wciąż najlepszą ochroną kapitału – ocenia Katarzyna Tworska